Leszek Dembek - poeta, który wchodzi na K2
- Wielokrotnie myślałem o tym, żeby szczecinianom, i nie tylko, ukazać twórczość pisarzy, którzy tutaj w Szczecinie gościli, mieszkali po roku 1945. W tym czasie przybył tutaj z Wilna Józef Bursewicz, jako osiemnastoletni chłopak. Postanowiliśmy wznowić jego pierwszy tomik „Kroki we mgle” (w sumie wydał arkusz poetycki oraz dwa tomiki). Ale pierwszym wyrazem uczczenia pamięci o tym twórcy był konkurs poetycki nazwany jego imieniem. Bursewicz był nie tylko poetą, ale także radiowcem, krytykiem twórczości plastycznej oraz twórcą grupy poetyckiej „Metafora”. Można zadać pytanie: dlaczego tomik „Chłód nocy” nie zainaugurował tej serii? „Kroki we mgle” to jego pierwsza książka poetycka pokazująca, jak twórca zmaga się z materią słowa, aby dokonać wyboru drogi literackiej. W tych utworach przewija się kierunek klasyczny i droga poszukiwania. Bo każdy artysta z reguły poszukuje swojej chociażby ścieżki lub literackiego przesmyku.
- I ty jesteś takim poszukującym poetą, który szuka sensu poezji. Co to znaczy?
- Tak. Poszukiwanie zawsze mnie inspirowało, intrygowało. Wtedy można zobaczyć różnorodność stylów w poezji, zadać sobie pytanie: Czemu to służy ? Ogólnie ujmując - od klasyki po awangardę, poezję lingwistyczną. Uważam, że świat jest tak złożony, że my tylko odkrywamy jakąś część rzeczywistości (zwyczajnej, ostatecznej, alternatywnej, idealistycznej). A pozostała prawda gdzieś pozostaje.
- Jesteś poetą też eksperymentującym w poezji, bo doszukujesz się innej możliwości przedstawiania rzeczywistości - w ewolucjach poetyckich. Na czym to polega?
- Chyba najlepszym tego przykładem będzie kolejny tomik poetycki „Polifonia poezji”, a w zasadzie metoda twórcza wspólnie stworzona łącznie z czternastoma autorami szczecińsko-polickimi. Jest oparta na ćwiczeniu amerykańskiego poety J.D. McClatchy´ego. Tutaj też należy przytoczyć poezję eksperymentalną grupy literackiej OuLiPo, oraz japońskie renga „wiersze łączone” (VII-VIII w. n.e.). To jest wspólne pisanie polegające na tym, że każdy artysta, patrząc na jeden przysłowiowy punkt, czy na jedno wydarzenie widzi je inaczej ze względu na swoje doświadczenia, swoją wiedzę, swoje przeżycia. Dlatego każdy opisuje je inaczej z pozycji tzw. paralaksy. Te perspektywy trzech, czterech autorów połączyłem w jedno dzieło.
- Czyli wszyscy piszą o tym samym, ale każdy inaczej?
- Tak. To jest takie nakładanie się widzeń poetyckich, swoisty literacki witraż. Może być pierwsze widzenie metafizyczne, ale może też być widzenie bardzo realne.
- Gdzie pierwszy raz przećwiczyłeś taki sposób przedstawiania rzeczywistości?
- To jest dawna historia. Na ten pomysł wpadłem w 2008 r. w Koszalinie. Eksperymentowałem z literatami koszalińskimi i wtedy stworzyliśmy taki pierwszy wiersz, ale to był dopiero jak się okazało początek projektu. Gdy taki utwór się czyta, to nikt się nie zorientuje, że napisało go kilku autorów. Dopiero po wyjaśnieniu całej sytuacji jest to zrozumiałe. Bo te wiersze z tego kwadro -widzenia (hologramu) stanowią taką samoistną jednostkę, czyli w sumie są cztery wiersze. Wiersze o tym samym, ale po prosu inaczej opowiadane. Przecież każdy z nas może widzieć inne odcienie zieleni, fioletu, różu, czy czerni lub też smutku i radości. Wydaje mi się, że to jest bardzo ciekawa metoda z wielu względów, chociażby kwestia interpretacji. W poezji każde słowo, a nawet przecinek decydują o przechyleniu się szali.
- Kiedy potrzeba wyrazu poetyckiego odezwała się w Tobie?
- To było już w szkole podstawowej. Swoje pisanie zacząłem od wiersza, którego tematem była wojna. Przeważnie mówi się, że poezja zaczyna się od wierszy miłosnych. W moim przypadku było nietypowo. Ale potem tematy przynależne do wieku, w tym miłosne, też były nieuniknione.
- Co spowodowało, że zacząłeś myśleć poetyckim językiem?
- Trudno powiedzieć, co było takie dominujące. Było szereg czynników. Na pewno zainteresowanie poezją w dużej mierze zawdzięczam Janinie Pawłowskiej, mojej nauczycielce języka polskiego w szkole podstawowej w Reczu. Do dzisiaj śledzi moją karierę literacką. Miała dużą wiedzę i szacunek do twórczości literackiej. Potrafiła zainteresować uczniów, rozbudzać wyobraźnię. Duże znaczenie miała dla mnie także moja nauczycielka w choszczeńskim liceum, pani Kobeszko. Była bardzo wymagająca, uczyła samodzielności myślenia i nie znosiła tak zwanej schematycznej (szkolnej) interpretacji literatury. A potem zetknąłem się (już bardziej indywidualnie) z takimi poetami jak: Cyprian Kamil Norwid, Tadeusz Różewicz, Rafał Wojaczek, czy Edward Stachura. Wówczas dokonał się we mnie przełom. Szkoła daje pewien sposób widzenia, naznacza estetykę poetycką. Twórczość Wojaczka wskazała mi inną linię estetyczną. To było swego rodzaju potężnym zaskoczeniem. Ale zawsze była we mnie cząstka buntu wobec otaczającej rzeczywistości, zawsze potrzeba pytania „dlaczego?”. Pytania bez odpowiedzi. Potrzeba dociekania doprowadziła do szukania innej poezji niż ta szkolna. I natrafiłem na poezję amerykańskich poetów, jak np. Walta Witmana, Allena Ginsberga, Thomasa S. Eliota (am.-ang), Emily Dickinson, Sylwii Plath, Anne Sexton, czy Edwarda Estlina Cummingsa, którzy pokazali mi szerokie spektrum tworzenia poezji, że każdy poeta powinien znaleźć swoją drogę, swój styl. Utwierdziła mnie w tym także poezja francuska: Stephana Mallarme, Paula Valery czy Jean Cocteau. Mieli swoje własne, inne spojrzenia. To jest taka bardzo ryzykowna gra z poezją. Bo można iść takim szczytem, iść w góry nieznaną stroną poezji, jakby na zatracenie. Ale widzę w tym pewien sens, że gdzieś trzeba znaleźć swój przesmyk. Poeta musi mieć w takim podejściu do poezji wkalkulowaną przegraną i zapomnienie.
- Prowokujesz ludzi, żeby chcieli „dotykać” poezji. Zaproponowałeś wiele ciekawych wydarzeń, by sięgali po poezję. Dlaczego trzeba mówić, że poezja istnieje, jest?
- Uważam, że poezja daje człowiekowi wolność, wielość spojrzeń. To ważne w otwieraniu się na tolerancję, widzenie innego. Wzmacnia w człowieku myślenie. I tutaj może warto zacytować Gottfrida Benna "Poezja nie ulepsza, ale czyni coś o wiele ważniejszego, mianowicie dokonuje zmiany".
- Ale dlaczego trzeba poruszać ludzi, by chcieli być w kontakcie z poezją? Czy ludzie boją się poezji?
- Poezja uwrażliwia, dlatego stale musi rozkwitać w różnych konstelacjach. Piękno, dobro i prawda musi się odradzać, nie tylko na wiosnę. Zbyt mało jest stanowczo tych wartości … ktoś zawsze woła o pomoc. Ważne jest, w jaki sposób poezja jest podana. Kiedy tworzyliśmy projekt Zachodniopomorskiej Wiosny Poezji jednym z takich wydarzeń była wystawa wierszy na Różance. Sam też miałem pewnego rodzaju obawy, jak współczesny czytelnik zareaguje na tę współczesną …
- Teraźniejszą.
- … teraźniejszą poezję. I w związku z tym, że dokonywałem wyboru wierszy na tę wystawę (chciałem przedstawić poetów z Pomorza Zachodniego) starałem się, żeby te wiersze - pisane nowoczesnym językiem - były komunikatywne. I okazało się, że ten wybór był raczej trafny, że wiersze trafiają.
- Wiersze twórców zachodniopomorskich były także śpiewane.
- Od dawna zamierzałem, aby poezja szczecińska, zachodniopomorska była śpiewana. Chciałem stworzyć taki projekt – poezja naszego regionu z muzyką rockową. Skontaktowałem się z bardzo zdolnym liderem grupy muzycznej Adrianem Klusiem i dałem mu tomiki poezji z serii „Akcent”. Odezwał się po trzech miesiącach, mówiąc że jest szansa, by coś takiego powstało. Wtedy zaproponowałem im udział w koncercie w ramach Zachodniopomorskiej Wiosny Poezji. Dla nich to było duże wyzwanie, bo nigdy wcześniej nie pisali muzyki do wierszy. Koncert pt. „Serca wiosną biją mocno… w Szczecinie” przygotowywał Zenek Lach (kierownik literacki), także poeta. Zaproponował składankę różnych gatunków muzyki, więc zaprosiliśmy także rapera i młodych lirycznych wokalistów.
- Czy to jest Twoim przesłaniem, by wykorzystywać wszelkie środki do propagowania poezji?
- To ważne pytanie. Założyłem sobie trzy filary tego projektu: interakcja, promocja, integracja. Interakcja – chciałem połączenia wszystkich sztuk, ale też łączenia wszystkich pokoleń. Poezja wzmacnia własne myślenie, a myślenie jest bardzo istotne w każdych czasach. Poezja zmusza do refleksji, analizowania, powinna wzbudzać w nas stałą nieufność. Prof. Piotr Śliwiński, krytyk literacki, w jednym z artykułów mówił: „Słuchajcie poetów …”, czyli po prostu analizujcie to, co oni mówią, bo w życiu jest bardzo ważne kryterium obiektywności, rozwagi, wielopłaszczyznowe spojrzenie.
- Dostrzegam w Tobie typowego poetę „błądzącego w chmurach”, ale też stąpającego twardo po ziemi. Jesteś przykładem twórcy nieodrealnionego. Czy dobrym poetą jest ten, który oddziela się od realności, czy ten, który potrafi być „tu i teraz”?
- Najlepszy byłby „złoty środek”. Ale prawda jest taka, że poeta tymi myślami, analizą, rozstrzyganiem wielokrotnie jest oderwany od rzeczywistości. Tu chyba ważne jest, jak mówi Adam Zagajewski, aby wytrwać w tzw. dwóch perspektywach „Nie brak nam świetnych sprawozdawców, przypominających o nędzy człowieka; mało kto chce równocześnie pamiętać o tym, co porywa nas w górę. I chodzi o to, by oba te spojrzenia stale sobie towarzyszyły”. Można też zadać sobie pytanie: czy poetą się jest, czy się bywa? Są sytuacje, gdy poeta coś rozstrzyga i wtedy jakby się unosi. Wtedy jest nieobecny. Ale przecież wtedy mocno myśli o życiu.
- A jak radziłeś sobie z tym oderwaniem od rzeczywistości w czasie swojej pracy zawodowej. Jesteś oficerem wojska polskiego – 35 lat służby, w tym szkoła oficerska.
- W wojsku nie można było oderwać się od rzeczywistości. Poezja ma to do siebie, że potrzebuje skupienia, kontestacji. Pisałem w domu. Tak samo było na misji w Iraku, w Babilonie. Wtedy jedynie mogłem robić jakieś zapiski. Nie było czasu, by tam powstał z nich wiersz. Gdy wróciłem do kraju, to dopiero blisko po 10 latach coś napisałem. Poezja również dojrzewa, czasami bardzo długo musi leżakować, aby dobrze smakowała.
- Od kilku lat jesteś postrzegany jako bardzo aktywny poeta w środowisku szczecińskim. Od kwietnia 2015 roku jesteś prezesem oddziału szczecińskiego ZLP. Jesteś głównym inspiratorem tych wydarzeń. Jesteś jak wulkan wciąż aktywny, który wylewa z siebie żyzną i płodną glebę.
- Zawsze pojawiały się różne pomysły. Jednak, by je realizować musiało zaistnieć kilka czynników, a w tym najważniejszy ludzki. Od kilku lat mamy bardzo dobry zespół na czele z moją poprzedniczką, Różą Czerniawską – Karcz ( nadal w chodzi w skład Zarządu ZLP Oddział w Szczecinie, jest też redaktorem serii „Akcent”), do której dołączają w aktywnym działaniu: Zbyszek Jahnz, Zenek Lach, Krysia Rodzewicz, Kasia Chabowska, Robert Florczyk. Do tego grona zaliczają się też takie młode osoby jak: Edyta i Adriana Rauhut, Waldemar Wasilewski z Nieformalnej Grupa Literackiej „Iuvenis Ars” US Szczecin oraz Anna Jakubczak z Grupy Literacko – Artystycznej „Horyzont” US Szczecin. Nie możemy też zapomnieć o instytucjach, które nas znacząco wspierają, jak: Wydział Kultury Miasta Szczecin, Książnica Pomorska, Pałac Młodzieży, Szczeciński Inkubator Kultury, Szczecińska Agencja Artystyczna, czy TVP Szczecin. Wszyscy realizujemy nasze główne projekty, którymi są: serie „Akcent” i „Wznowienia” oraz Zachodniopomorska Wiosna Poezji, w ramach której odbywa się Szczecińska Wiosna Poezji. Muszę podkreślić, mówiąc o szczecińskiej wiośnie, że temat ten przewijał się już u Tymoteusza Karpowicza i Józefa Bursewicza, a ostatnim jego orędownikiem jest Janusz Krzymiński, nestor życia literackiego w naszym mieście.
- Jak potrzeba tworzenia wpływa na Twoje życie rodzinne?
- Niestety, cały ciężar prozy życia spoczywa na mojej żonie. Tego po prostu nie ukrywam. Mogę tylko wyrazić wdzięczność za moją nieobecność … „jestem, a jakoby mnie nie było”.
- Czy nieobecność zrekompensowałeś poezją dedykowaną żonie? Dużo napisałeś dla niej?
- Powiem tak: zawsze, zawsze za mało, ale nie jest łatwo stworzyć coś na wzór Michaela Dei Ananga „Będę z Tobą” lub Reinera Marii Rillkego „Zgaś mi oczy …. ”. To chyba cena drogi - jak to określam - na poetyckie K-2, które jest niesamowicie wymagające, a do tego jeszcze burza, ulewny deszcz i tylko poświata księżyca. Zawsze można się zgubić, zatracić (zawsze podziwiałem himalaistów). Poezja to swoiste wyzwanie.
- Jeśli zdecydujemy się iść na K2, to można założyć, że tam dojdziemy.
- Tego nie jestem pewny, ale jakaś siła jest silniejsza ode mnie . A może oderwanie od skały poezji jest moim szczytem ?
- Na razie osiągasz swoje szczyty, ale każdy jest jeszcze za niski?
- Myślę jednak, że tylko te, które mi są dane. Jedna z teorii głosi, że wiersze są już napisane, wystarczy je tylko złapać i nie trzeba nigdzie wchodzić. Te najpiękniejsze są jednak zarezerwowane tylko dla wybrańców. I tak często rodzi się poezja.
- Jakie literackie wydarzenia przygotowujecie na 2017 rok?
- Będziemy kontynuować serie wydawnicze „Akcent” oraz „Wznowienia”. Zaprosimy na II Zachodniopomorską Wiosnę Poezji i Szczecińską Wiosnę Poezji. W ramach tego wydarzenia ogłosimy drugą edycję Konkursu Poetyckiego im. Józefa Bursewicza „O Złotą Metaforę”, a wiersze pokonkursowe pokażemy na wystawie w Parku Miejskim Różanka. Będzie koncert muzyczno-poetycki, a jako novum – eksperymentalnie - planowany jest także Turniej Jednego Wiersza. W planach jest także wydanie antologii poezji i prozy środowiska Związku Literatów Polskich w Szczecinie.
- Życzę zrealizowania planów. Wszystkiego dobrego w 2017 r.
Tekst: Danuta Sepuco
Zdjęcie: Janusz Słowik
Podziel się artykułem
musisz zalogować się, aby dodać komentarz... → Zaloguj się | Rejestracja