zachodniopomorskie info

Znamy nowego Uniwersyteckiego Mistrza Ortografii!

Zwycięzcami ortograficznych zmagań zostali:
I miejsce – Małgorzata Duda ze Szczecina
II miejsce – Monika Kołacz-Kolasa ze Szczecina
III miejsce – Ewelina Kolanowska ze Szczecina
 
Dyktando Uniwersyteckie odbyło się w tym roku w Centrum Dydaktyczno-Badawczym Nauk Przyrodniczych Uniwersytetu Szczecińskiego na Wydziale Nauk o Ziemi i trwało około 30 minut. Prace uczestników sprawdzało jury konkursu, w skład którego weszli pracownicy Instytutu Polonistyki i Kulturoznawstwa Uniwersytetu Szczecińskiego: prof. dr hab. Ewa Kołodziejek, dr hab. Jolanta Ignatowicz-Skowrońska, prof. US, dr hab. Ewa Pajewska, prof. US, dr hab. Leonarda Mariak, prof. US, dr hab. Agnieszka Szczaus,  dr Adrianna Seniów oraz dr Rafał Sidorowicz. Oczekując na wyniki uczestnicy dyktanda zwiedzali Muzeum Geologiczne US funkcjonujące przy Wydziale Nauk o Ziemi.
 
Zwycięzcom nagrody wręczyli: prof. dr hab. Waldemar Gos – prorektor ds. finansów i rozwoju US, prof. dr hab. Ewa Kołodziejek oraz dr hab. Jolanta Ignatowicz-Skowrońska, prof. US – dyrektor Instytutu Polonistyki i Kulturoznawstwa. Wyróżnienie i nagrodę specjalną dla Katarzyny Cichockiej ze Szczecina, w postaci kuchennego robota wielofunkcyjnego – ufundował Partner Dyktanda Uniwersyteckiego 2017 – firma Netto Polska. Patronat nad wydarzeniem objął jak co roku „Przegląd Uniwersytecki”. Dyktando Uniwersyteckie zainaugurowało obchody Święta US.
 
Uczestnicy konkursu tradycyjnie już usłyszeli tekst związany tematycznie ze Szczecinem, co ma podkreślać regionalny charakter tego przedsięwzięcia.

Tekst dyktanda:

Marzeny miraże podróży

Znana z ubiegłorocznych dyktand Marzena żwawo przemierzała aleję platanową na Jasnych Błoniach. Spieszyła do domu, rozmyślając o kolejnym dyktandzie i tych wszystkich ekstrapułapkach, które niby-życzliwi organizatorzy zastawią niechybnie na uczestników turnieju. Miała jednak nadzieję, że dostanie od jury carte blanche.

Siedząc jak maharadża na nowo nabytym szezlongu, popijała beaujolais i wertowała wte i wewte wielotomowe księgi. Z bibliofilskim zacięciem przeglądała w poprzek i wzdłuż wszystkie i nowe, i przyprószone kurzem ortoepiczne słowniki. Wkrótce poczuła się jak człowiek encyklopedia, ale ni stąd ni zowąd naszła ją myśl, że nie może tak po prostu ugrząźć w hiperprzepastnych tomach, musi też mieć orientację w meandrach szczecińskiej pisowni. Sięgnęła więc po ponadosiemdziesięciostronicowy miniprzewodnik, aby sprawdzić, jak pisać nazwy ulic: Kasjopei, Nehringa, Podbórzańskiej czy Świętoborzyców.

„Ale, ale – pomyślała – a jeśli tym razem będzie jakieś novum? Wszakże Szczecin to nie żadna quasi-Europa, tylko pełnoprawne europejskie miasto, a ja jestem pół szczecinianką, pół Europejką. Więc może powinnam spakować ciepły dżemper i chyżo, tak ad hoc, opuścić domowe pielesze? Wszakże chciałam zwiedzić północno- i zachodnioeuropejskie krainy, od  bladoliliowych pól Szekspirowskiej ojczyzny po szaroniebieskosrebrzyste plaże Costa del Sol w hiszpańskiej Andaluzji. Ach, zobaczyć wieżę Eiffla, zamek Windsor, katedrę Notre Dame, poznać podczas wojaży jakiegoś Don Kichota lub heroicznego superbohatera z chanson de geste…”.

Wiedziała jednak, że znikądinąd nie czerpałaby takiej siły do nauki, jak z piękna swej małej ojczyzny. „Ech, wolę już jeździć zwykłym cinquecento po Zachodniopomorskiem niż podróżować ekskluzywnym volkswagenem po Hiszpanii. Więc zamiast kreślić po mapach esy-floresy, powinnam raczej przejść się aleją Spacerową pod rękę ze słownikiem, bo niezadługo dyktando”.

foto Autor Filip Kacalski


Komentarze / 0

musisz zalogować się, aby dodać komentarz... → Zaloguj się | Rejestracja